Najwyższy czas pokazać co robiłam w tamtym tygodniu, będąc pozbawiona internetu, a tym samym nie mogąc spacerować po blogach, podziwiać Waszych prac i ogólnie rzecz biorąc szukać różnorakich inspiracji. Zrealizowałam pewien projekt, który marzył mi się już od dawna, a jest nim patchworkowy obrus. Z zazdroscią zerkałam na takie obrusy na obcojęzycznych blogach, szczególnie wiele "ochów" i "achów" sląc pod adresem tych, które szyje
Mia (także i narzut patchworkowych i szydełkowych, ale te już leżą poza zakresem moich możliwosci;) Zaczęłam go szyć wczesną wiosna tamtego roku, ale po wykonaniu siedmiu bloczków (Nine Patch czyli 9 łat, tu jest
TUTORIAL, jakby ktos miał ochotę się w ten sposób pobawić;), zabrakło mi odpowiednich szmatek i dalsza praca została odłożona na bliżej nieokreslony czas. Od tamtej pory gromadziłam odpowiednie szmatki, ale nie jest łatwo kupić bawełnę w takich kolorkach:( Na moim obrusie jest więc worek na ciapy - to czerwone w kropki, słodka sukieneczka dziewczęca zakupiona w taniej odzieży - te dwie najdrobniejsze krateczki, damska bluzka koszulowa, lambrekin i zasłonka zakupione na allegro.
Ostateczną mobilizacją do uszycia obrusa, oprócz braku internetu, okazł się także patchworkowy obrus zaprezentowany przez Elisse -
TU:)
A oto mój wymarzony obrusik, powiem nieskromnie, że bardzo mi się podoba, wyszedł dokładnie taki, jak chciałam:))))



Pod spód dałam bawełnianą podszewkę, a całosć obszyłam jasną lamówką, podobnie jak podkładki, które powstały przy okazji:


Pokażę jeszcze wazoniki jakie nabyłam ostatnio na targu staroci, już się nie mogę doczekać kiedy zostaną ozdobione wiosennymi kwiatami:

Powiększyłam też kolekcję mojej angielskiej porcelany - upolowałam głębokie talerze (maja fajny kształt, taki bardziej miseczkowaty):

i mlecznik:

Własciwie brakuje mi juz tylko dużych obiadowych talerzy i podstawowy serwis będzie kompletny:)