Wyjechaliśmy z samego rana, w piątek. Najpierw odwiedziliśmy Kraków, który przywitał nas strugami deszczu:
Po obiedzie, przemoczeni do suchej nitki, ruszyliśmy do Zakopanego. Była to nasza pierwsza wspólna podróż do tego miejsca (a moja w ogóle). Dużo czasu spędziliśmy na Zakopiance, dobrze, że miałam ze sobą coś do czytania;). Z każdym kilometrem pogoda zmieniała się na coraz bardziej zimową. A kiedy rano obudziliśmy się i spojrzeliśmy za okno ujrzeliśmy widok, jak z baśni o Królowej Śniegu. Wszechobecna biel skrząca się w promieniach słońca. Napawaliśmy się tą piękną pogodą od rana do nocy, aktywnie korzystając z naszego wypoczynku.
Kolejnej nocy spadł deszcz i po śniegu prawie nie zostało śladu.
Na pamiątkę oczywiście przywiozłam sobie naparstki, które pokażę przy okazji zaprezentowania mojej mini kolekcji.
Wieki nie byłam w Zakopanem! Pięknie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci Kochana...tego chwilowego odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńNo i oczy , na pewno nacieszyłaś widokami :)
Uściski :)
Zakopane od dawna mi sie marzy! Moze kiedys:) Ale Krakow uwazam za przereklamowany:( Mam tak blisko, ze wiele razy bylam, ale ostatnio jakos omijam.
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia, choc zimy nie lubie:P
W tym roku tu u mnie wcale zimy nie było. Tęsknię bardzo za dawnym klimatem, kiedy to każda pora roku była wyrazista - zimy śnieżne i mroźne, a latem przyjemne, słoneczne, bez czterdziestostopniowych upałów...
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej tyle śniegu udało Wam się złapać w ferie!
Dobrze, że
ooo, jak Ci zazdraszczam i Krakowa w deszczu, i Zakopanego w bieli, wietrze i mrozie. Tęsknota czasem tak silnie dusi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Och jak zazdroszczę tego śniegu chociaż na chwilę! U nas na północy nie ma go wcale! Super zdjęcia! :D
OdpowiedzUsuńPiękna relacja :)
OdpowiedzUsuńChyba powinnam na Ciebie nakrzyczeć...byłaś w Krakowie i nie dałaś znać?? Przecież bym wszystko rzuciła, żeby choć na chwilę się spotkać :( Buuuu....
OdpowiedzUsuń