Udało mi się zrobić jeszcze dwa czekoladowniki dla nauczycieli syna:
A tak prezentowały się wszystkie razem:
Dla mnie osobiście, koniec roku też jest bardzo ważny. Kończy się pewien etap w pracy. I mimo, że prawie wszystkie dzieci spotkam znów po wakacjach, to jednak jest i wzruszenie i refleksja nad ostatnimi miesiącami. Są też miłe słowa gesty, kwiaty, a w tym roku jeszcze coś wyjątkoweg, co wywołało ogromne wzruszenie:
W tym roku, tak się złożyło, że urlop rozpoczynam 1 lipca, więc i ja już mam WAKACJE!
Najbliższy weekend zapowiada się dla mnie i mojego męża bardzo wyjątkowo, ponieważ wybieramy się tylko we dwoje (pierwszy raz od 20 lat) na wycieczkę do wyjątkowego miejsca, o którym marzyłam już od dawna. Więcej nic nie zdradzę.
wtorek, 30 czerwca 2015
niedziela, 28 czerwca 2015
Skansen w Kolbuszowej cz.1. Lasowiacy
Dziś obiecana relacja z wycieczki do pięknego miejsca - skansenu w Kolbuszowej.
Muzeum rozciąga się na pięknym, bardzo rozległym obszarze - 30 ha, jeszcze większym niż skansen lubelski (21 ha). Prezentuje kulturę dwóch grup etnograficznych - Lasowiaków i Rzeszowiaków.
Choć, pod względem położenia geograficznego, Lasowiacy zamieszkiwali teren bliższy Lubelszczyźnie niż Rzeszowiacy, jednak pod względem wystroju chałup i ich zasobności, to jednak Rzeszowiacy wydają mi się bliżsi.
A teraz zdjęcia:
szkoła:
ogródek przy szkole:
kościół pw. św. Marka
karczma:
chałupy i ich wnętrza:
cdn.
Muzeum rozciąga się na pięknym, bardzo rozległym obszarze - 30 ha, jeszcze większym niż skansen lubelski (21 ha). Prezentuje kulturę dwóch grup etnograficznych - Lasowiaków i Rzeszowiaków.
Choć, pod względem położenia geograficznego, Lasowiacy zamieszkiwali teren bliższy Lubelszczyźnie niż Rzeszowiacy, jednak pod względem wystroju chałup i ich zasobności, to jednak Rzeszowiacy wydają mi się bliżsi.
A teraz zdjęcia:
Lasowiacy
młyn:
ogródek przy szkole:
kościół pw. św. Marka
karczma:
chałupy i ich wnętrza:
cdn.
niedziela, 21 czerwca 2015
Czekoladowniki trzy
Tydzień temu, u Donki zobaczyłam piękny czekoladownik i od razu przypomniałam sobie, że planowałam zrobić takie upominki dla najulubieńszych nauczycieli mojego syna na zakończenie roku szkolnego. Postanowiłam do razu wziąć się do pracy, bo syn zamówił 6 czekoladowników, a koniec roku szkolnego coraz bliżej. Niestety, okazało się, że zasób papierów skurczył mi się prawie do zera. Ale, w związku z tym, że wena przyszła, musiałam coś stworzyć, wykorzystując posiadane resztki.
Oto efekt:
I razem:
W międzyczasie kupiłam nowe papiery, które już do mnie dotarły i czekają na kolejny przypływ weny:
A dzisiejszy dzień spędziłam aktywnie, miło i przyjemnie. Odwiedziłam piękny skansen w Kolbuszowej, zahaczając też o Sandomierz. Relacja wkrótce.
Życzę wszystkim udanego nowego tygodnia.
Oto efekt:
I razem:
W międzyczasie kupiłam nowe papiery, które już do mnie dotarły i czekają na kolejny przypływ weny:
A dzisiejszy dzień spędziłam aktywnie, miło i przyjemnie. Odwiedziłam piękny skansen w Kolbuszowej, zahaczając też o Sandomierz. Relacja wkrótce.
Życzę wszystkim udanego nowego tygodnia.
sobota, 13 czerwca 2015
Ziołowo
Bardzo lubię ten czas, kiedy zioła na mojej działce tworzą bujne kępy i jest to znak, że nadeszła pora ich zbioru, suszenia i przetwarzania.
W moim ziołowym ogródku rosną różne gatunki mięty, szałwii, melisa, kocimiętka, lubczyk, majeranek, lebiodka oregano, hyzop, macierzanka i ogórecznik. Mam też koperek, czosnek, pietruszkę naciową i bazylię.
Na moim wieszaku do suszenia ziół wiszą już aromatyczne pęczki, których zapach rozchodzi się po całym mieszkaniu.
Zamroziłam też spory pojemnik koperku oraz mieszanki koperku, lubczyku i natki pietruszki.
Planuję też, jak co roku, zrobienie nalewki miętowej, która rewelacyjnie sprawdza się w przypadku dolegliwości żołądkowych.
W moim ziołowym ogródku rosną różne gatunki mięty, szałwii, melisa, kocimiętka, lubczyk, majeranek, lebiodka oregano, hyzop, macierzanka i ogórecznik. Mam też koperek, czosnek, pietruszkę naciową i bazylię.
Na moim wieszaku do suszenia ziół wiszą już aromatyczne pęczki, których zapach rozchodzi się po całym mieszkaniu.
Zamroziłam też spory pojemnik koperku oraz mieszanki koperku, lubczyku i natki pietruszki.
Planuję też, jak co roku, zrobienie nalewki miętowej, która rewelacyjnie sprawdza się w przypadku dolegliwości żołądkowych.
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy!
W czasie mojego trzymiesięcznego milczenia, obok zwykłych codziennych obowiązków, udało mi się wygospodarować czas tylko dla siebie. Potrzebowałam odskoczni, chwil, które pozwolą mi się zrelaksować i przetrwać ten trudny okres przesilenia wiosennego. Udało mi się to doskonale, naładowałam akumulatory, a przy okazji poznałam niesamowite osoby.
Mam nadzieję, że tym wstępem wzbudziłam w Was odrobinę ciekawości:)
A cóż ja takiego robiłam u progu wiosny? Uczęszczałam na cykl warsztatów z "Baśniowego rękodzieła". Na tych warsztatach, oprócz poszerzenia swej wiedzy na temat słowiańskich tradycji i symboli, symboliki związanej z tworzeniem sztuki i rękodzieła, spróbowałam też swoich sił w różnych, nieznanych mi dotąd technikach rękodzielniczych, np. makramie, szydełkowaniu bawełnianym sznurkiem, powstałym z T-shirtów, no i przede wszystkim poznałam sztukę tworzenia tradycyjnych słowiańskich lalek motanek.
Jako, że warsztaty rozpoczęły się na początku marca, przed samym Dniem Kobiet, najpierw obaliłyśmy wszelkie mity dotyczące Baby Jagi, poznałyśmy jej funkcję w kulturze słowiańskiej oraz znaczenie wszystkich symboli z nią związanych. Można by rzec, że Baba Jaga została dzięki temu odczarowana i zyskała zupełnie nowy wymiar.
Stworzyłyśmy też swoje Baby Jagi, tą samą techniką, jaką wykonuje się tradycyjne lalki motanki.
Przedstawiam Wam moją Babę Jagę:
Podoba Wam się?
Mam nadzieję, że tym wstępem wzbudziłam w Was odrobinę ciekawości:)
A cóż ja takiego robiłam u progu wiosny? Uczęszczałam na cykl warsztatów z "Baśniowego rękodzieła". Na tych warsztatach, oprócz poszerzenia swej wiedzy na temat słowiańskich tradycji i symboli, symboliki związanej z tworzeniem sztuki i rękodzieła, spróbowałam też swoich sił w różnych, nieznanych mi dotąd technikach rękodzielniczych, np. makramie, szydełkowaniu bawełnianym sznurkiem, powstałym z T-shirtów, no i przede wszystkim poznałam sztukę tworzenia tradycyjnych słowiańskich lalek motanek.
Jako, że warsztaty rozpoczęły się na początku marca, przed samym Dniem Kobiet, najpierw obaliłyśmy wszelkie mity dotyczące Baby Jagi, poznałyśmy jej funkcję w kulturze słowiańskiej oraz znaczenie wszystkich symboli z nią związanych. Można by rzec, że Baba Jaga została dzięki temu odczarowana i zyskała zupełnie nowy wymiar.
Stworzyłyśmy też swoje Baby Jagi, tą samą techniką, jaką wykonuje się tradycyjne lalki motanki.
Przedstawiam Wam moją Babę Jagę:
Podoba Wam się?
niedziela, 7 czerwca 2015
SAL cytrusowo warzywny 3,4,5
Na szczęście w tym SAL-u nie mam zaległości w xxx tylko w pokazywaniu efektów. To zdecydowanie łatwiej nadrobić, co niezwłocznie czynię:
cytrusy:
haft marcowy
haft kwietniowy
haft majowy
Hafciki są małe, ale dość wymagające. Szczególnie kwiat pomarańczy dał mi się we znaki. Myślałam, że pójdzie bardzo szybko, bo jeden z najmniejszych, ale ciągłe zmiany nici w niemal identycznych kolorach zajmowały dużo czasu. Najważniejsze jednak, że pomarańcza już kwitnie na mojej kanwie.
A tak prezentują się wszystkie dotychczas wyhaftowane cytrusy. widać nawet początek czerwcowego grejpfruta.
No a teraz warzywka
haft marcowo-kwietniowy
haft majowy
warzywa razem
W czerwcu do wyhaftowania jest brokuł - już się go boję, ponieważ są tam same pojedyncze krzyżyki w różnych odcieniach zieloności. Dlatego najpierw na tamborek wzięłam grejpfruta, bo jest zdecydowanie mniej wymagający.
cytrusy:
haft marcowy
haft kwietniowy
Hafciki są małe, ale dość wymagające. Szczególnie kwiat pomarańczy dał mi się we znaki. Myślałam, że pójdzie bardzo szybko, bo jeden z najmniejszych, ale ciągłe zmiany nici w niemal identycznych kolorach zajmowały dużo czasu. Najważniejsze jednak, że pomarańcza już kwitnie na mojej kanwie.
A tak prezentują się wszystkie dotychczas wyhaftowane cytrusy. widać nawet początek czerwcowego grejpfruta.
No a teraz warzywka
haft marcowo-kwietniowy
haft majowy
warzywa razem
W czerwcu do wyhaftowania jest brokuł - już się go boję, ponieważ są tam same pojedyncze krzyżyki w różnych odcieniach zieloności. Dlatego najpierw na tamborek wzięłam grejpfruta, bo jest zdecydowanie mniej wymagający.
piątek, 5 czerwca 2015
O moim blogowaniu
Niedawno na blogu Ani przeczytałam post o 5 rzeczach, których Ania nie cierpi w blogowaniu. Bardzo uważnie przeczytałam to wszystko, co zostało tam napisane o podejściu do blogowania. Ania, jak zawsze potraktowała temat bardzo wnikliwie, a Jej spostrzeżenia są niewątpliwie bardzo wartościowe.
W świetle tych uwag zaczęłam zastanawiać się nad moim blogowaniem. No cóż chyba nie mam zbyt wielu powodów do zadowolenia. Błędów ortograficznych raczej nie popełniam, zdjęcia może nie są najwyższych lotów, ale jak na moje możliwości, to chyba są do zaakceptowania. Staram się, żeby nie było tu też bałaganu, bo tego w ogóle nie lubię. Ale systematyczność i cykliczność to u mnie leżą rozłożone na łopatki.
Przyznam szczerze, że już wiele razy zastanawiałam się nad sensem dalszego utrzymywania bloga, mam jednak pewne argumenty, które mnie jeszcze przed całkowitym jego zamknięciem powstrzymują.
Ale zacznę od początku. Kiedy założyłam mój blog, prawie 8 lat temu (aż trudno uwierzyć, że to już tak dawno), byłam nie pracującą zawodowo mamą, zajmującą się dziećmi i domem, a w tzw. międzyczasie robótkującą. W tym okresie zapoznałam się z nowymi technikami rękodzielniczymi, m.in. patchworkiem, którego tajniki bardzo mnie wówczas pochłaniały. Jak to w życiu bywa, ta trwająca kilka lat sytuacja uległa zmianie. Dzieci podrosły, ja podjęłam pracę zawodową i na robótki zostało bardzo mało czasu. Wynika to też stąd, że bardzo lubię swoją pracę i dużo czasu poświęcam jej już "po pracy". Pracuję w prywatnym przedszkolu, gdzie każdego dnia spędzam co najmniej 7 godz. z dziećmi. A potem jeszcze "papierologia", przygotowanie zajęć, pomocy, uroczystości, dekoracji, kostiumów, diagnoz, raportów itp. A, że nie samą pracą człowiek żyje, to staram się też spędzać choć trochę czasu każdego dnia z dziećmi i mężem. No i mam jeszcze działkę ogrodniczą. To moja odskocznia i relaks. Ale i obowiązek, bo pewne prace muszą być wykonane w określonym czasie i terminie. Trzeba przygotować ziemię, kiedy jest na to pora, zasiać, plewić, podlewać, kiedy trzeba, a nie kiedy ma się czas i ochotę.
Na początku trudno było mi to wszystko pogodzić. Tym bardziej, że gdy się czegoś podejmuję, staram się, aby było dopięte na ostatni guzik. Pewnie to także wina nie najlepszej organizacji, ale najbardziej ucierpiał na tych moich zmianach życiowych blog, a w tamtym sezonie ogrodniczym także działka. Idzie jednak ku lepszemu, bo mimo kolejnych obowiązków typu awans zawodowy, na działce w tym roku systematycznie wykonane są wszystkie prace, a nawet wdrażane różne plany innowacyjne. Bardzo mnie to cieszy. Oprócz tego znajduję w tym roku czas na lekturę inną, niż tylko przydatną pod względem zawodowym. To wszystko pozwala mi mieć nadzieję, że i dla mojego bloga przyjdzie jeszcze lepszy czas. Muszę tu zaznaczyć, że wcale nie zależy mi na statystykach, wzrastającej liczbie odwiedzin i komentarzy. To jest na pewno miłe, gdy ma się wielu gości, ale dla mnie najważniejsze są te Osoby, z którymi odbieram na tych samych falach, lubię podobne rzeczy, mam wspólne zainteresowania, a na dodatek pojawia się jakaś nić sympatii. Czyli, tak jak i w innych sferach życia, stawiam na jakość, a nie na ilość. Teraz muszę popracować nad jakością mojego bloga.
Nie wiem, czy ktoś dał radę dotrwać do końca tych moich wynurzeń, ale jeśli tak, to w
ramach podziękowania kwiaty z mojej działki.
W świetle tych uwag zaczęłam zastanawiać się nad moim blogowaniem. No cóż chyba nie mam zbyt wielu powodów do zadowolenia. Błędów ortograficznych raczej nie popełniam, zdjęcia może nie są najwyższych lotów, ale jak na moje możliwości, to chyba są do zaakceptowania. Staram się, żeby nie było tu też bałaganu, bo tego w ogóle nie lubię. Ale systematyczność i cykliczność to u mnie leżą rozłożone na łopatki.
Przyznam szczerze, że już wiele razy zastanawiałam się nad sensem dalszego utrzymywania bloga, mam jednak pewne argumenty, które mnie jeszcze przed całkowitym jego zamknięciem powstrzymują.
Ale zacznę od początku. Kiedy założyłam mój blog, prawie 8 lat temu (aż trudno uwierzyć, że to już tak dawno), byłam nie pracującą zawodowo mamą, zajmującą się dziećmi i domem, a w tzw. międzyczasie robótkującą. W tym okresie zapoznałam się z nowymi technikami rękodzielniczymi, m.in. patchworkiem, którego tajniki bardzo mnie wówczas pochłaniały. Jak to w życiu bywa, ta trwająca kilka lat sytuacja uległa zmianie. Dzieci podrosły, ja podjęłam pracę zawodową i na robótki zostało bardzo mało czasu. Wynika to też stąd, że bardzo lubię swoją pracę i dużo czasu poświęcam jej już "po pracy". Pracuję w prywatnym przedszkolu, gdzie każdego dnia spędzam co najmniej 7 godz. z dziećmi. A potem jeszcze "papierologia", przygotowanie zajęć, pomocy, uroczystości, dekoracji, kostiumów, diagnoz, raportów itp. A, że nie samą pracą człowiek żyje, to staram się też spędzać choć trochę czasu każdego dnia z dziećmi i mężem. No i mam jeszcze działkę ogrodniczą. To moja odskocznia i relaks. Ale i obowiązek, bo pewne prace muszą być wykonane w określonym czasie i terminie. Trzeba przygotować ziemię, kiedy jest na to pora, zasiać, plewić, podlewać, kiedy trzeba, a nie kiedy ma się czas i ochotę.
Na początku trudno było mi to wszystko pogodzić. Tym bardziej, że gdy się czegoś podejmuję, staram się, aby było dopięte na ostatni guzik. Pewnie to także wina nie najlepszej organizacji, ale najbardziej ucierpiał na tych moich zmianach życiowych blog, a w tamtym sezonie ogrodniczym także działka. Idzie jednak ku lepszemu, bo mimo kolejnych obowiązków typu awans zawodowy, na działce w tym roku systematycznie wykonane są wszystkie prace, a nawet wdrażane różne plany innowacyjne. Bardzo mnie to cieszy. Oprócz tego znajduję w tym roku czas na lekturę inną, niż tylko przydatną pod względem zawodowym. To wszystko pozwala mi mieć nadzieję, że i dla mojego bloga przyjdzie jeszcze lepszy czas. Muszę tu zaznaczyć, że wcale nie zależy mi na statystykach, wzrastającej liczbie odwiedzin i komentarzy. To jest na pewno miłe, gdy ma się wielu gości, ale dla mnie najważniejsze są te Osoby, z którymi odbieram na tych samych falach, lubię podobne rzeczy, mam wspólne zainteresowania, a na dodatek pojawia się jakaś nić sympatii. Czyli, tak jak i w innych sferach życia, stawiam na jakość, a nie na ilość. Teraz muszę popracować nad jakością mojego bloga.
Nie wiem, czy ktoś dał radę dotrwać do końca tych moich wynurzeń, ale jeśli tak, to w
ramach podziękowania kwiaty z mojej działki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)