A teraz efekty styczniowych potyczek:
1. Pracowałam nad brzozami:
2. Zaczęłam kolejny miesiąc z kalendarza Lizzy Kate:
Wymyśliłam sobie, że dwa brakujące elementy kalendarza będą hafcikami wyjazdowymi. Są niewymagające, nieduże, więc łatwo zabrać je w podróż. Zaczęłam od grudnia, bo miałam akurat potrzebne muliny. Wiele nie zdziałałam, bo w styczniu były tylko dwa niedalekie wyjazdy (jeden pod sam Lublin;), ale zawsze zaczęłam.
Wiosną i latem na pewno takich wyjazdów będzie więcej i w dalsze trasy (mamy już pewne plany), więc myślę, że w tym roku, w końcu uda mi się dokończyć ten kalendarz.
Czekam na brzozy, bo już wyglądają pięknie :-)
OdpowiedzUsuńA takie małe hafty są rzeczywiście fajne na wyjazdy; zajmują niewiele miejsca i każde kilka xxx zbliża do celu.
Pozdrawiam serdecznie 😃
Brzózki prezentują się już teraz zachwycająco. Zatem truptaj, truptaj i do celu zmierzaj!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie
Piękny obrazek, taki nasz polski widok :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńHaft z brzozami pięknie wygląda. Masz rację z tą systematycznością. Staram się to samo wdrożyć u siebie :)
OdpowiedzUsuńCudowne te brzozy. Już wyglądają świetnie. Tez mam niedokończony ten kalendarz :o( Zostało mi chyba 5 miesięcy, ale jakoś nie mogę się zabrać.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie przybyło. U mnie też powolutku.
OdpowiedzUsuńBrzozy beda zapewne bajeczne, powodzenia :)
OdpowiedzUsuń