W związku z niesprzyjającą aurą, sobotę spędziłam przy maszynie. Wstyd się przyznać, ale nie siadałam do niej już blisko rok. Obawiałam się nawet, czy nie zapomniałam jak się szyje i pikuje, ale na szczęście z tym jest tak, jak z jazdą na rowerze. Wcześniej zrobiłam przegląd moich szyciowych UFOków i jednym z nich się zajęłam - motylkiem uszytym metodą PP, dwa lub trzy lata temu. Oto efekt.
A na koniec aktualne zdjęcie TUSALowego słoiczka.
ależ fajny ten motyl:)podziwiam:)))
OdpowiedzUsuńJak Ty mogłaś czekać tak długo z ukończeniem tak pięknego projektu?! Ja bym nóżkami przebierała a motyle fruwałyby mi nad głową każdej nocy we śnie :)))
OdpowiedzUsuńAle szczęście, że ukończyłaś i możemy podziwiać. CUDO!
Chranno, ten motylek też bardzo mi się cały czas podobał, ale na początku miałam inną koncepcję, która jakoś się rozmyła, a nowa nie przychodziła. I tak minęło parę latek. Bardzo dziękuję za słowa uznania.
Usuńnoż, motylek reeewelacja!
OdpowiedzUsuńWspaniała podusia:)
OdpowiedzUsuńCudny motylek na podusi ...
OdpowiedzUsuńKiedy ja się zmobilizuję i do maszyny siądę ... tyle pomysłów, a z realizacją jakoś ciężko :))
Pozdrawiam wiosennie
Rozumiem Cię Moteczku, ja potrzebowałam baaardzo dużo czasu, żeby się zmobilizować.
Usuń